piątek, 16 maja 2014

Finał "Jak poznałem Waszą Matkę"

Opinie na temat ostatniego epizodu wspomnianej wyżej serii, przelewały się przez mojego "walla" na Facebooku i przewijały wśród pytań padających na Ask.fm. Zaintrygowana szumem, postanowiłam nadrobić zaległości i w kilka dni obejrzeć brakujące mi do szczęścia(?) odcinki.

jak poznałem waszą matkę

I teraz uwaga, bo poniżej przemyślenia, mocno trącące spoilerami:
1. Bodaj cały ostatni sezon budowany był pod wielkie wydarzenie, czyli ślub Barney'a i Robin. Przy czym rozwodowi ww. pary poświęcono jeden odcinek, a właściwie - może z pięć minut owego odcinka. Wówczas poczułam niesmak, bo jak rany... serio? To właśnie po to tworzono to napięcie trwające dwadzieścia ileś epów?
2. To, że związek Teda z "Matką Teresą" (nie pomnę jej imienia, co już nieźle świadczy o serii) zakończy się katastrofą, węszyłam od jakiegoś czasu. Obstawiałam rozwód lub zgon matki. No i proszę...
3. Barney czułym ojcem? Zgoda, ale na litość, czy nie zasłużyliśmy choć na imię kobitki, która urodziła to cudo? Do końca życia mamy zachować ją w pamięci jako "31"? To nie "House"!
4. Stara miłość nie rdzewieje, czyli Ted i Robin. No i okej, niechże tak będzie, ale w tym momencie więcej sensu miałoby nazwanie serii "Ciekawe przypadki z życia Teda Mosbey'ego - architekta" lub "Czego nie widzieliście o waszym ojcu?".
5. Osiem lat czekania na "Matkę Teresę" i finał taki dość mało ją upamiętniający... Wręcz kładący na niej krzyżyk, bo i tak zawsze "gdzieś tam" ważniejsza była Robin. "Matka Teresa" miała pojawić się, rozwiązać bieżące problemy, urodzić dzieci i zrobić miejsce dla pary z pierwszego epizodu serii.

Cóż można rzec... no w sumie - życie. Bywa wredne, przewrotne, nieprzewidywalne i pokazuje, że zacząć może się na dobre grubo po czterdziestce (co mnie osobiście cieszy, jeszcze mi trochę do tego poziomu brakuje). Z drugiej strony jest ten niesmak (patrz punkt 1 i 5), bo chyba my - Widzowie - zasługiwaliśmy na coś więcej.

Ogólne wrażenie? Widywałam gorsze finały, ale i o niebo lepsze (choćby "Przyjaciół"). Serial w dalszym ciągu uważam za jedną z najciekawszą produkcji ostatnich lat, ale przerażają mnie krążące plotki o spinn-offie tego cuda. "Jak poznałam Waszego ojca?" może być już nie do przetrzymania.